O Krowarzywach serwujących roślinne burgery przy Hożej 42 słyszeli już niemal wszyscy! Sama odwiedziłam je już kilka razy podczas podróży do Warszawy. Pierwszego burgera w tym popularnym warszawskim lokalu spróbowałam zaledwie kilka miesięcy po zmianie sposobu odżywiania - byłam wówczas wniebowzięta i nie mogłam uwierzyć, że z warzyw można stworzyć coś tak do złudzenia przypominającego mięso. Druga wizyta miała miejsce w wakacje kiedy odżywiałam się już nieco bardziej świadomie. Burgery wciąż mi smakowały, ale czułam się po nich nieco ciężko.
Przez ostatnie miesiące moja dieta była jeszcze bardziej rygorystyczna:
unikałam przetworzonych posiłków, jadałam mnóstwo surowych roślin, ale
pomimo tego postanowiłam po raz kolejny skusić się na wizytę w tym modnym wegańskim
miejscu i zamówić Cieciorexa oraz Rzodkiewexa (zdecydowałam się na
wersję z bułką bezglutenową). Niestety wbrew opiniom innych, moim
zdaniem owe burgery (choć roślinne), nie należą do najzdrowszych. Są
smażone, a sosy zawierają cukier. O resztę wolałam nie pytać ;) Plusem
jest spora ilość surowych warzyw, które wypełniają bułkę po brzegi.
Przyznam jednak, że po zjedzeniu dwóch burgerów (choć całkiem smacznych) czułam się niczym po wizycie w McDonaldzie, dlatego nie wiem czy jeszcze kiedyś odwiedzę to miejsce.
Zdecydowanie bardziej służą mi proste, naturalne posiłki :)
Osoby, które mają podobne podejście do diety, ale mimo wszystko mają
ochotę wpaść do Krowarzyw, zamiast burgerów śmiało mogą sięgnąć po
sok lub świeże smoothie, które zdecydowanie będą najlepszym wyborem.
Mniam mniam ;) dawno nie jadłam hamburgerów ;)
OdpowiedzUsuń